Cześć kinomaniacy! Mamy dla was dziś naprawdę wyjątkową recenzję. Portugalski twórca Miguel Gomes po raz kolejny zaprasza nas w podróż do egzotycznych, baśniowych światów. W "Grand Tour" zabiera widzów na mentalny wyjazd po Azji Wschodniej i Południowo-Wschodniej, mieszając poetycką eskapistyczną narrację z reminiscencjami kolonialnej przeszłości. Jego nowatorskie, eksperymentalne kino przynosi melancholijną, nostalgiczną opowieść, od której nie będziecie mogli się oderwać.
Portugalski marzyciel w egzotycznej baśni o przeszłości
Grand Tour (2024) to najnowszy film portugalskiego reżysera Miguela Gomesa, który zabiera widzów w niezwykłą podróż po egzotycznych krainach Azji. To bajeczna opowieść inspirowana konceptem "grand tour" - formacyjnej wyprawy, jaką niegdyś odbywała uprzywilejowana, biała Europa, by podbudować swój kapitał kulturowy.
Gomes przenosi ten koncept na zupełnie nowe tory, umieszczając swoją narrację w roku 1917 na terenach Dalekiego Wschodu i Azji Południowo-Wschodniej. Brytyjski urzędnik Edward Abbot decyduje się uciec od swoich problemów i udaje się w Grand Tour po Birmie, Tajlandii, Wietnamie, Japonii i Chinach.
To opowieść pełna nostalgii i melancholii, w której rzeczywistość splata się z marzeniami sennymi. Portugalscy twórca z prawdziwą maestrią buduje baśniowy klimat przepełniony gorzkim humorem i poetyką snu. Jego Grand Tour (2024) opis przenosi nas do innego świata, w którym wyobraźnia rządzi niepodzielnie.
Poetyka nostalgii w konwencji pocztówek z grand touru
Zabieg Gomesa z przeniesieniem konceptu "grand tour" na grunt Azji dodaje jego filmowi wyjątkowego uroku. Grand Tour (2024) opis fabuły przywodzi na myśl starą tradycję wysyłania pocztówek z miejsc, które odwiedzaliśmy podczas podróży. Reżyser niczym dawni podróżnicy zachwyca się lokalnymi obyczajami i kulturą.
Jednak w jego relacji z Grand Tour ukryta jest także doza goryczy i niepokoju. Nostalgiczny ton i baśniowość mieszają się z nieprzyjemnymi wspomnieniami kolonializmu. Cześć z kadrów przypomina dawną, europejską optykę patrzenia na Orient jako na egzotyczną, obcą krainę.
Wizje hybrydyzacji czasów - mieszanie przeszłości z przyszłością
Pocztówkowa estetyka zderza się z mrocznymi reminiscencjami
Filmowa narracja odsłania różne porządki czasowe
Gomes doskonale żongluje tymi różnymi wątkami i tonacjami. Jego opowieść jest pełna uroku i nostalgii, ale też niepokojąca swoją wieloznacznością. To filmowy grand tour, który zachwyca i skłania do refleksji.
Europejska optyka na azjatycką scenę obcości i rytuałów

Grand Tour (2024) zwiastun zdradza, że twórca nie stroni od dokumentalnych wstawek ukazujących życie i obyczaje mieszkańców Azji. Mamy tu scenki ulicznych spektakli, rytualnych pochodów czy targowych igraszek. To etnograficzne przeżycie, które odsłania przed nami egzotyczny, fascynujący świat Orientu.
Jednak ten Grand Tour (2024) obsada składająca się głównie z europejskich postaci każe nam również zastanowić się nad uprzywilejowaną, białą perspektywą patrzenia na Innych. Mamy tu do czynienia z europocentryczną optyką turystycznego spojrzenia, zafascynowanego obcością i inności.
Gomes zdaje się jednak nie podchodzić do tych kwestii w sposób jednowymiarowy. Jego Grand Tour (2024) ocena kolonialnych wpływów jest subtelna i wielowarstwowa, tak jak cała jego twórczość pozostająca na styku realizmu i oniryzmu, wypowiedzi artystycznej i komentarza społecznego.
Bez wątpienia Grand Tour to wyjątkowe, zapadające w pamięć przeżycie filmowe. Mądra, piękna i zaskakująca opowieść, która zabiera nas w niezwykłą podróż zarówno w realne, jak i wyobrażone krainy. Musisz to zobaczyć!