Czy "Kaskader" to po prostu zwariowana komedia romantyczna w kostiumie kina akcji, czy może coś więcej? Recenzent jest zaskoczony mieszanką gatunków w najnowszym filmie Davida Leitcha. Twórcy zaszaleli ze znaczącymi nawiązaniami do słynnych tytułów i postaci branży filmowej, co daje mnóstwo powodów do śmiechu, ale też częściowo rozprasza uwagę od fabuły. Czyżby tak naprawdę chodziło o zakamuflowaną kampanię lobbystyczną na rzecz wprowadzenia kategorii oscarowej dla kaskaderów?
Szokujące nawiązania filmowe w "Kaskaderze"
Kaskader (2024) to film, który wprost nawiązuje do bardzo konkretnych, doskonale znanych widzom tytułów. Przez długie fragmenty seans przypomina teleturniej polegający na rozwiązywaniu kolejnych cytatów i rozpoznawaniu ironicznych karykatur znanych postaci branży filmowej. Twórcy z premedytacją pastiszują, parodiują i wyśmiewają inne dzieła.
Jest to zarówno siła, jak i słabość obrazu Davida Leitcha. Recenzja filmu "Kaskader" wskazuje, że to właśnie na grze nawiązań i odniesień do rzeczywistości filmowej ufundowana jest cała historia. Pozwala to na mnóstwo udanych żartów i śmiesznych momentów, jednak niejednokrotnie są one tak branżowe, że trudne do zrozumienia dla większości widzów.
Jednocześnie dzięki temu całość nabiera lekkości i bezczelnej bezpretensjonalności. Nawet karykatura "pewnego popularnego Toma" to nic więcej jak tylko złośliwy żart, a nie próba przekazu głębszego przesłania. Zwiastun "Kaskadera" również zwiastuje, że będzie to przede wszystkim zwariowana, pełna eksplozji i akcji rozrywka.
Między komedią romantyczną a kinem akcji
"Kaskader" chce być zarówno komedią romantyczną, jak i pełnoprawnym kinem akcji z elementami kryminału. Niestety, twórcom nie udało się zrównoważyć obu tych płaszczyzn, przez co film polski "Kaskader" nie jest ani jednym, ani drugim.
- Z jednej strony mamy historię miłosną Colta i Jody, jednak brakuje w niej prawdziwych emocji i wzruszeń, a ich romans szeleści papierem.
- Z drugiej strony są zgraje mężczyzn z karabinami, zwroty akcji i sceny walk, które jednak nie przekładają się na wciągającą rozgrywkę kryminalną.
Paradoksalnie to, co miało być solą przedsięwzięcia - dystans i ironia - ostatecznie stało się zgubą "Kaskadera". Ciągłe puszczanie oka do widza i świat utkany z cytatów sprawia, że trudno o prawdziwe emocjonalne zaangażowanie. A tego wymaga każda dobra komedia romantyczna.
Czytaj więcej: Pogromcy duchów: Imperium lodu - recenzja najnowszej części kultowej serii
Krytycy zdziwieni mieszanką gatunków
Aktorzy w "Kaskaderze", Ryan Gosling i Emily Blunt, są sympatyczni, ale nie przekonują do łączącego ich silnego uczucia. Scenom miłosnym towarzyszy raczej śmiech niż wzruszenie. Ale może tak właśnie miało być - kolejna warstwa gry z widzem?
Krytycy są zaskoczeni taką mieszanką gatunków. Z jednej strony "Kaskader" chce być lekką, zabawną rozrywką z akcją i wybuchami, a z drugiej - komedią romantyczną o relacji dwojga ludzi. Ostatecznie nie udaje mu się w pełni zrealizować założeń żadnego z tych gatunków.
- Brakuje wciągającej fabuły miłosnej i prawdziwych wzruszeń.
- Ale też nie ma satysfakcjonującej warstwy sensacyjno-kryminalnej.
Można odnieść wrażenie, że gdzie obejrzeć "Kaskadera" nie ma większego znaczenia, bo twórcom tak naprawdę chodziło jedynie o dostarczenie rozrywki na bazie szalonych nawiązań i cytatów z innych filmów. A może ukrytym celem było wywalczenie kategorii oscarowej dla kaskaderów?